Andrzej_P
Administrator
Dołączył: 25 Sty 2006 |
Posty: 59 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Ostrzeżeń: 0/13
|
Skąd: PODKARPACIE: Krosno |
|
 |
Wysłany: Nie 16:35, 12 Paź 2008 |
|
 |
|
 |
 |
INNE NIŻ WSZYSTKIE
Na początku lat siedemdziesiątych Peter Biedron w zasadzie skończył z wędkowaniem spławikowym. Zaczął spiningować. Łatwo nie było. Wówczas w Niemczech wędkarstwo stawało się bardzo popularne, a łowiska znajdujące się blisko wielkich skupisk miejskich były gęsto obsadzone. Najczęściej łowił w Ruhrze, a na 20-kilometrowy odcinek od Essen do Oberhausen (tam miał najbliżej) sprzedawano pięć tysięcy rocznych zezwoleń.
Zaczął od woblerów. To nie był przypadek. Spiningiści, których spotykał nad wodą, łowili przeważnie dość dużymi blachami lub gumami, które akurat wtedy zaczynały zdobywać w Niemczech wielką popularność. Obserwował tamtych wędkarzy bardzo uważnie. Widział więc, ile ryb łowią, gdzie i o jakiej porze dnia. Łowili niemało, Biedron jednak zauważył, że często były to sukcesy przypadkowe. Jak bowiem inaczej ocenić połów np. trzykilogramowego szczupaka na dużą gumę w kilkumetrowym głęboczku, skoro w tym samym czasie inne szczupaki stały na płyciznach (było widać, jak atakują drobnicę)? Nie miał zamiaru powtarzać cudzych błędów.
Już po kilku pierwszych wyprawach nad rzekę się przekonał, że najlepszą przynętą jest wobler, szczególnie mały. Oczywiście zaczął od woblerów kupowanych w sklepie. Były to kilkucentymetrowe tonące rapalki. Ich wybór był przemyślany. Zadziałało doświadczenie spławikowca i obserwacja wody. Pozostał wierny zasadzie, że ryby należy łowić tam, gdzie one są (trzeba je zatem najpierw znaleźć), a przynęty powinny naśladować pokarm, którym się właśnie pożywiają. Nie rzucał więc woblerem gdziekolwiek. Najpierw obserwował łowisko, przyglądał się rybom. Patrzył, jaki jest ich pokarm i jak go pobierają.
artykuł zaczerpnięty: [link widoczny dla zalogowanych]
|
Post został pochwalony 0 razy
|